
Nazwa: Mikro-emerytura.
Wiek: Ukuta w 2007 roku, ale zdobywająca popularność.
Wygląd: Jak ciche rezygnowanie, ale w wersji luksusowej.
Czy to jeden z tych przypadków, kiedy pokolenie Z bierze stary pomysł, nadaje mu nową nazwę i udaje, że je wymyśliło? Wcale nie. Koncepcja pochodzi z książki z 2007 roku pt. The 4-Hour Workweek autorstwa Timothy’ego Ferrissa.
Okej, przepraszam. Chociaż nikt za bardzo o tym nie mówił aż do tego roku, kiedy to kilka TikTokowców zaczęło to robić, więc częściowo masz rację.
Więc o co chodzi? Znasz równowagę między życiem zawodowym a prywatnym?
Miałem o tym ogólne pojęcie. A wiesz, jak firma, w której pracujesz, dba tylko o to, by wycisnąć z ciebie każdą ostatnią kroplę energii, a to, co robisz, nigdy nie jest wystarczające i cię wyczerpuje?
Z tym jestem bardziej zaznajomiony. Cóż, dlaczego nie spróbować mikro-emerytury? To sposób na walkę z wypaleniem zawodowym, polegający na poświęceniu czasu tylko dla siebie.
Słucham. Jednym z głównych zwolenników mikro-emerytury jest Adama Lorna, która zainspirowana książką Ferrissa, wzięła sześciomiesięczną mikro-emeryturę. Mówi: „Zamiast czekać, aż będziesz miał 60 lub 70 lat, by podróżować po świecie i oddać się swoim hobby, zrób to, gdy masz młodość, energię i zdrowie.”
To nie jest nic nowego. Nazywa się to urlopem sabbatical. To w zasadzie nie jest urlop sabbatical, bo ludzie chcą uczynić mikro-emerytury stylem życia. Na przykład niektórzy mikro-emeryci planują spędzać resztę życia podróżując przez rok po każdych trzech latach pracy.
Ale kiedy oni właściwie przejdą na emeryturę? Och, nie przejdą. Będą po prostu pracować przez trzy lata, a potem robić sobie mikro-emeryturę, aż do końca życia.
Co jeśli zachorują lub staną się niesprawni na starość? Ciii, to jest o mikro-emeryturze, a nie o niemożności młodych do uznania nieuchronności pogarszającego się zdrowia.
Czy mikro-emerytura musi obejmować podróże? Wcale nie. Mikro-emeryci nie zawsze podróżują. Niektórzy zajmują się hobby, angażują się w życie lokalnej społeczności, a inni po prostu oglądają złe programy telewizyjne i smucą się, bo ich dzieci nigdy ich nie odwiedzają. Więc zawsze jest i to.
Nie sądzę, że będę w stanie sobie pozwolić na mikro-emeryturę. To może spróbuj mikro-mikro-emerytury?
A co to właściwie jest mikro-mikro-emerytura? Cóż, właśnie wymyśliłem tę nazwę. Ale chodzi o to, by trzy razy dziennie wychodzić od biurka, by się popłakać w toalecie. To mnie trzyma przy życiu.
Mów: „Mam to gdzieś, biorę mikro-emeryturę.”
Nie mów: „Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.”